Postanowiłam nie czekać dłużej i jak
tylko wysłuchałam kazania mamy i gdy tylko opuściła mój pokój, natychmiast
zabrałam się za pakowanie potrzebnych rzeczy. Było mi, co prawda przykro z tego
powodu, że nie podołałam oczekiwaniom mamy, ale nie mogłam przecież wiecznie
siedzieć pod jej skrzydłami, prawda? Dziewczyny w moim wieku już dawno
mieszkały same i wcale nie narzekały, a ich rodzice z czasem przyzwyczaili się
do decyzji córek. Anna, moja przyjaciółka, wyprowadziła się z domu w wieku
dziewiętnastu lat, a powodem była ciąża, w którą zaszła z trzy lata starszym od
siebie facetem. Teraz ona jest w moim wieku i żyje jej się całkiem nieźle z
dwuletnim synkiem u boku kochanego James’a. Ale nie brałam z niej przykładu. Ja
po prostu chciałam wyjść z natarczywości rodziców. To wszystko.
Podczas pakowania zadzwoniłam do Anny, by zapytać czy nie zechciałaby mi pomóc przenieść się do domku rodziców za miastem. Tam znalazłabym pracę, inne mieszkanie i zaczęłabym życie na nowo. Anna nie mogła mi pomóc, ale zapewniła, że nie będę się narzucać i James z chęcią udzieli mi pomocy dlatego też nie musiałam się długo zamartwiać i pozostało mi jedynie czekać na chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki.
Po pół godzinie mama poinformowała mnie, że przyjechał James. Nie ukrywałam żadnych uczuć. Było mi smutno, a zarazem byłam przeogromnie szczęśliwa. W ostatniej chwili chciałam zmienić zdanie i zostać w domu z rodzicami, ale podnoszące na duchu słowa spokojnej już mamy utrzymały mnie w przekonaniu, że nie będzie źle. Na pewno nie będzie gorzej niż do tej pory.
Domek rodziców znajdował się parę kilometrów za miastem. Nie był duży, ale w sam raz dla jednej osoby. Zawsze zastanawiałam się dlaczego rodzice zdecydowali się na kupno tego domku, tuż po moich narodzinach, skoro wiedzieli, że byłby zbyt mały na pomieszczenie naszej trójki, gdybyśmy chcieli spędzić wakacje poza domem. Parę razy pytałam o to rodziców, ale za każdym z nich patrzyli po sobie i odpowiadali, że jestem zbyt młoda, by to zrozumieć. W końcu przestałam pytać, bo właściwie wiedza ta była całkowicie bezużyteczna, jak to się później okazało.
James pomógł mi wnieść moje rzeczy do środka, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Całe szczęście, domek był wyposażony we wszystko, co potrzeba. Lodówkę, kuchenkę, meble w salonie oraz pokoju, ciepłą wodę. Wszystko działało i to był kolejny plus tej przeprowadzki.
- Może zostaniesz na kawę? Zabrałam z domu słoiczek, cukier i mleko – uśmiechnęłam się, gdy wnieśliśmy ostatnią niewielką walizkę.
- Jestem pewien, że Anna nie będzie miała nic przeciwko – odwzajemnił mój gest i przeniósł wyznaczoną przeze mnie walizkę do kuchni. Położył ją na ławeczce koło stołu i sam oparł się o ścianę niedaleko okna – Ładny widoczek – oznajmił kiwając głową na krajobraz, który miał przed sobą.
- Prawda? – uśmiechnęłam się delikatnie nalewając wodę do czajnika elektrycznego – Jak byłam mała, uwielbiałam siadać tutaj na parapecie i podziwiać ten widok, chociaż z pokoju na górze jest on o wiele wiele lepszy – zaśmiałam się podchodząc do niego – Teraz nie jest tu tak pięknie jak kiedyś. Nikt nie dbał o ogródek przez blisko osiem lat, ale… Jeśli zdecyduję się tutaj zostać, na pewno coś z tym zrobię – powiedziałam poważnie, a James spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego Anna tak bardzo cię lubi i zawsze mówi, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką… - powiedział po chwili namysłu – Teraz rozumiem i wyraźnie widzę, że jesteście do siebie nieziemsko podobne pod względem charakteru, bo wiesz… Nie obraź się, ale ponieważ to moja kobieta, uważam, że jest najpiękniejsza pod słońcem i nawet ty jej nie dorównasz – dodał czekając na moją reakcję, a ja długo patrzyłam na niego jakby zdziwiona, a po chwili oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Po paru minutach woda na kawę była gotowa. Nalałam jej do kubków i zaproponowałam James’owi oprowadzenie go po niedużej posesji. Zgodził się bez chwili zastanowienia więc po prostu wyszliśmy z domku kierując się w stronę ogródka.
James potowarzyszył mi jeszcze dobre dwie godziny zanim zaczęło się ściemniać i nadchodziła ulewa. Anna zadzwoniła do mnie tylko raz, by zapytać czy wszystko w porządku. Kiedy w tle usłyszałam śmiejącego się maluszka, od razu robiło mi się ciepło na sercu. Mały Adam był pociechą dla każdego. Potrafił wybić osoby nawet z największego doła, w jaki popadli. To skarb, nie dziecko.
- Pozdrów Annę i ucałuj Adama – poprosiłam przy pożegnaniu z James’em.
- Oczywiście – uśmiechnął się – Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała, dzwoń, a zjawię się zaraz – dodał, a ja kiwnęłam głową. Przytuliliśmy się na pożegnanie i zostałam w domku sama.
Rozpakowywanie walizek postanowiłam zostawić na następny dzień. Wyjęłam jedynie z jednej rzeczy potrzebne do kąpieli i spania, a następnie poszłam do łazienki. Po dość długiej kąpieli w wannie uznałam, że woda jest za zimna więc tylko spłukałam jeszcze ciało, wyszłam z wanny i owinęłam się w biały miękki ręcznik. Kiedy wyszłam z łazienki i zgasiłam światło zapalając kolejne w swojej sypialni, stanęłam nagle jak wryta patrząc na to, co miałam przed sobą.
W kącie pokoju stał jakiś mężczyzna odwrócony tyłem do mnie, obserwujący widok zza okna. Obok niego leżała jakaś duża nieco brudna torba, która na pewno nie należała do mnie. Chciałam się wycofać, sięgnąć po telefon i dzwonić po pomoc, ale w tym samym momencie mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Miał krótkie czarne włosy, delikatny zarost, zauważyłam również, że miał niebieskie oczy. Tak… Te jasne w świetle niebieskie oczy jako pierwsze skupiły mój wzrok. Uśmiechnął się delikatnie chociaż widać było zaskoczenie na jego twarzy. Chyba nie spodziewał się ujrzeć kogokolwiek. To samo właściwie można było powiedzieć o mnie. Zorientowałam się nagle, że stałam przed nim w samym ręczniku. Sprawdziłam czy wszystko jest na swoim miejscu. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie i nie do końca byłam pewna co powinnam zrobić. Zacząć krzyczeć? Uciekać? Zamknąć się z powrotem w łazience i zaczekać, aż sobie pójdzie?
Oh, Scarlette, jesteś taka głupia!
- Mogę wiedzieć kim jesteś i co robisz w moim domu? – zapytałam nagle nie mając zamiaru czekać, aż on odezwie się pierwszy.
- Hmm… Mieszkasz tu? Dziwne, bo od dwóch lat wydawało się, że to mój dom – odpowiedział jakby poważnie, a kiedy ja zrobiłam naprawdę zdziwioną minę, roześmiał się głośno – Szczerze mówiąc… Zaczęło padać, samochód mi się zepsuł, zobaczyłem, że jest otwarte więc po prostu wszedłem – poprawił swój krawat patrząc na moje nogi. Poczułam nagle jak palą mnie policzki.
- Światła były zapalone, nie pomyślałeś, by zawołać i zapytać o pozwolenie na wejście? – zapytałam zażenowana. I już mnie nie obchodziło, że stałam półnaga przed nieznajomym mi mężczyzną. Miałam zamiar go stamtąd wykurzyć, choćby nie wiem co.
- Wybacz mi, nie pomyślałem, faktycznie – odezwał się po dłuższej chwili i wzruszył ramionami – Trudno, zostanę w samochodzie do jutra – podszedł do drzwi i odwrócił się jeszcze w moją stronę – Jeszcze raz bardzo przepraszam – ukłonił się jak dżentelmen i wyszedł z pokoju.
- Zaczekaj! – zawołałam go jeszcze nim zdążył wyjść z domku – Czy to twoja torba? – wskazałam na przedmiot w rogu pokoju.
Mężczyzna tylko skinął głową i wziął zabrudzoną torbę. Parę sekund później już go nie było.
Minęła dobra godzina, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Było bardzo późno, grubo po północy, a burza w najlepsze szalała za oknem. Po głowie ciągle chodziły mi słowa mężczyzny.
Samochód mi się zepsuł, było otwarte więc wszedłem.
Byłam strasznie ciekawa, czy samochód nieznajomego wciąż stał niedaleko domu. Wstałam z łóżka i nie zapalając światła podeszłam do okna. Pod jednym z drzew nieopodal domu stał drogi czarny samochód. Przynajmniej tak wyglądał. Było ciemno i do tego deszcz utrudniał jakikolwiek widok. W aucie zauważyłam słabe światełko i byłam w stu procentach pewna, że nieznajomy siedział w aucie i najprawdopodobniej nie mógł zasnąć. Westchnęłam.
Może nie będzie aż tak źle? Może nic mi nie zrobi? Nie każdy przecież musi być złym człowiekiem.
Podeszłam do jednej z walizek, wzięłam z niej przydużą bluzę z kapturem oraz starą latarkę, która na moje szczęście wciąż działała. Jeszcze raz zastanowiłam się, czy to dobry pomysł i biorąc głęboki oddech założyłam buty i wyszłam z domku.
Droga do auta niesamowicie mi się dłużyła, jednak po paru minutach dotarłam do niego. Zauważyłam, że mężczyzna nie spał, a jedynie półleżał na fotelu kierowcy. Zapukałam w szybę, ocknął się natychmiast i usiadł. Otworzył drzwi i wysunął głowę na zewnątrz.
- Czym mogę służyć? – zapytał ochryple, a ja jakby zdałam sobie sprawę, że gdzieś go już wcześniej widziałam…
- Eeem – zająkałam się przez chwilę i kompletnie zapomniałam po co do niego przyszłam. Dopiero kolejny grzmot i błysk na niebie mi przypomniały – Pomyślałam, że może jednak chciałby pan wstąpić do domku? Zapewne nie jest tu panu wygodnie – uznałam patrząc na auto.
W odpowiedzi lewy kącik ust bruneta powędrował ku górze.
Podczas pakowania zadzwoniłam do Anny, by zapytać czy nie zechciałaby mi pomóc przenieść się do domku rodziców za miastem. Tam znalazłabym pracę, inne mieszkanie i zaczęłabym życie na nowo. Anna nie mogła mi pomóc, ale zapewniła, że nie będę się narzucać i James z chęcią udzieli mi pomocy dlatego też nie musiałam się długo zamartwiać i pozostało mi jedynie czekać na chłopaka mojej najlepszej przyjaciółki.
Po pół godzinie mama poinformowała mnie, że przyjechał James. Nie ukrywałam żadnych uczuć. Było mi smutno, a zarazem byłam przeogromnie szczęśliwa. W ostatniej chwili chciałam zmienić zdanie i zostać w domu z rodzicami, ale podnoszące na duchu słowa spokojnej już mamy utrzymały mnie w przekonaniu, że nie będzie źle. Na pewno nie będzie gorzej niż do tej pory.
Domek rodziców znajdował się parę kilometrów za miastem. Nie był duży, ale w sam raz dla jednej osoby. Zawsze zastanawiałam się dlaczego rodzice zdecydowali się na kupno tego domku, tuż po moich narodzinach, skoro wiedzieli, że byłby zbyt mały na pomieszczenie naszej trójki, gdybyśmy chcieli spędzić wakacje poza domem. Parę razy pytałam o to rodziców, ale za każdym z nich patrzyli po sobie i odpowiadali, że jestem zbyt młoda, by to zrozumieć. W końcu przestałam pytać, bo właściwie wiedza ta była całkowicie bezużyteczna, jak to się później okazało.
James pomógł mi wnieść moje rzeczy do środka, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Całe szczęście, domek był wyposażony we wszystko, co potrzeba. Lodówkę, kuchenkę, meble w salonie oraz pokoju, ciepłą wodę. Wszystko działało i to był kolejny plus tej przeprowadzki.
- Może zostaniesz na kawę? Zabrałam z domu słoiczek, cukier i mleko – uśmiechnęłam się, gdy wnieśliśmy ostatnią niewielką walizkę.
- Jestem pewien, że Anna nie będzie miała nic przeciwko – odwzajemnił mój gest i przeniósł wyznaczoną przeze mnie walizkę do kuchni. Położył ją na ławeczce koło stołu i sam oparł się o ścianę niedaleko okna – Ładny widoczek – oznajmił kiwając głową na krajobraz, który miał przed sobą.
- Prawda? – uśmiechnęłam się delikatnie nalewając wodę do czajnika elektrycznego – Jak byłam mała, uwielbiałam siadać tutaj na parapecie i podziwiać ten widok, chociaż z pokoju na górze jest on o wiele wiele lepszy – zaśmiałam się podchodząc do niego – Teraz nie jest tu tak pięknie jak kiedyś. Nikt nie dbał o ogródek przez blisko osiem lat, ale… Jeśli zdecyduję się tutaj zostać, na pewno coś z tym zrobię – powiedziałam poważnie, a James spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego Anna tak bardzo cię lubi i zawsze mówi, że jesteś jej najlepszą przyjaciółką… - powiedział po chwili namysłu – Teraz rozumiem i wyraźnie widzę, że jesteście do siebie nieziemsko podobne pod względem charakteru, bo wiesz… Nie obraź się, ale ponieważ to moja kobieta, uważam, że jest najpiękniejsza pod słońcem i nawet ty jej nie dorównasz – dodał czekając na moją reakcję, a ja długo patrzyłam na niego jakby zdziwiona, a po chwili oboje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Po paru minutach woda na kawę była gotowa. Nalałam jej do kubków i zaproponowałam James’owi oprowadzenie go po niedużej posesji. Zgodził się bez chwili zastanowienia więc po prostu wyszliśmy z domku kierując się w stronę ogródka.
James potowarzyszył mi jeszcze dobre dwie godziny zanim zaczęło się ściemniać i nadchodziła ulewa. Anna zadzwoniła do mnie tylko raz, by zapytać czy wszystko w porządku. Kiedy w tle usłyszałam śmiejącego się maluszka, od razu robiło mi się ciepło na sercu. Mały Adam był pociechą dla każdego. Potrafił wybić osoby nawet z największego doła, w jaki popadli. To skarb, nie dziecko.
- Pozdrów Annę i ucałuj Adama – poprosiłam przy pożegnaniu z James’em.
- Oczywiście – uśmiechnął się – Gdybyś jeszcze czegoś potrzebowała, dzwoń, a zjawię się zaraz – dodał, a ja kiwnęłam głową. Przytuliliśmy się na pożegnanie i zostałam w domku sama.
Rozpakowywanie walizek postanowiłam zostawić na następny dzień. Wyjęłam jedynie z jednej rzeczy potrzebne do kąpieli i spania, a następnie poszłam do łazienki. Po dość długiej kąpieli w wannie uznałam, że woda jest za zimna więc tylko spłukałam jeszcze ciało, wyszłam z wanny i owinęłam się w biały miękki ręcznik. Kiedy wyszłam z łazienki i zgasiłam światło zapalając kolejne w swojej sypialni, stanęłam nagle jak wryta patrząc na to, co miałam przed sobą.
W kącie pokoju stał jakiś mężczyzna odwrócony tyłem do mnie, obserwujący widok zza okna. Obok niego leżała jakaś duża nieco brudna torba, która na pewno nie należała do mnie. Chciałam się wycofać, sięgnąć po telefon i dzwonić po pomoc, ale w tym samym momencie mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Miał krótkie czarne włosy, delikatny zarost, zauważyłam również, że miał niebieskie oczy. Tak… Te jasne w świetle niebieskie oczy jako pierwsze skupiły mój wzrok. Uśmiechnął się delikatnie chociaż widać było zaskoczenie na jego twarzy. Chyba nie spodziewał się ujrzeć kogokolwiek. To samo właściwie można było powiedzieć o mnie. Zorientowałam się nagle, że stałam przed nim w samym ręczniku. Sprawdziłam czy wszystko jest na swoim miejscu. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie i nie do końca byłam pewna co powinnam zrobić. Zacząć krzyczeć? Uciekać? Zamknąć się z powrotem w łazience i zaczekać, aż sobie pójdzie?
Oh, Scarlette, jesteś taka głupia!
- Mogę wiedzieć kim jesteś i co robisz w moim domu? – zapytałam nagle nie mając zamiaru czekać, aż on odezwie się pierwszy.
- Hmm… Mieszkasz tu? Dziwne, bo od dwóch lat wydawało się, że to mój dom – odpowiedział jakby poważnie, a kiedy ja zrobiłam naprawdę zdziwioną minę, roześmiał się głośno – Szczerze mówiąc… Zaczęło padać, samochód mi się zepsuł, zobaczyłem, że jest otwarte więc po prostu wszedłem – poprawił swój krawat patrząc na moje nogi. Poczułam nagle jak palą mnie policzki.
- Światła były zapalone, nie pomyślałeś, by zawołać i zapytać o pozwolenie na wejście? – zapytałam zażenowana. I już mnie nie obchodziło, że stałam półnaga przed nieznajomym mi mężczyzną. Miałam zamiar go stamtąd wykurzyć, choćby nie wiem co.
- Wybacz mi, nie pomyślałem, faktycznie – odezwał się po dłuższej chwili i wzruszył ramionami – Trudno, zostanę w samochodzie do jutra – podszedł do drzwi i odwrócił się jeszcze w moją stronę – Jeszcze raz bardzo przepraszam – ukłonił się jak dżentelmen i wyszedł z pokoju.
- Zaczekaj! – zawołałam go jeszcze nim zdążył wyjść z domku – Czy to twoja torba? – wskazałam na przedmiot w rogu pokoju.
Mężczyzna tylko skinął głową i wziął zabrudzoną torbę. Parę sekund później już go nie było.
Minęła dobra godzina, a ja wciąż nie mogłam zasnąć. Było bardzo późno, grubo po północy, a burza w najlepsze szalała za oknem. Po głowie ciągle chodziły mi słowa mężczyzny.
Samochód mi się zepsuł, było otwarte więc wszedłem.
Byłam strasznie ciekawa, czy samochód nieznajomego wciąż stał niedaleko domu. Wstałam z łóżka i nie zapalając światła podeszłam do okna. Pod jednym z drzew nieopodal domu stał drogi czarny samochód. Przynajmniej tak wyglądał. Było ciemno i do tego deszcz utrudniał jakikolwiek widok. W aucie zauważyłam słabe światełko i byłam w stu procentach pewna, że nieznajomy siedział w aucie i najprawdopodobniej nie mógł zasnąć. Westchnęłam.
Może nie będzie aż tak źle? Może nic mi nie zrobi? Nie każdy przecież musi być złym człowiekiem.
Podeszłam do jednej z walizek, wzięłam z niej przydużą bluzę z kapturem oraz starą latarkę, która na moje szczęście wciąż działała. Jeszcze raz zastanowiłam się, czy to dobry pomysł i biorąc głęboki oddech założyłam buty i wyszłam z domku.
Droga do auta niesamowicie mi się dłużyła, jednak po paru minutach dotarłam do niego. Zauważyłam, że mężczyzna nie spał, a jedynie półleżał na fotelu kierowcy. Zapukałam w szybę, ocknął się natychmiast i usiadł. Otworzył drzwi i wysunął głowę na zewnątrz.
- Czym mogę służyć? – zapytał ochryple, a ja jakby zdałam sobie sprawę, że gdzieś go już wcześniej widziałam…
- Eeem – zająkałam się przez chwilę i kompletnie zapomniałam po co do niego przyszłam. Dopiero kolejny grzmot i błysk na niebie mi przypomniały – Pomyślałam, że może jednak chciałby pan wstąpić do domku? Zapewne nie jest tu panu wygodnie – uznałam patrząc na auto.
W odpowiedzi lewy kącik ust bruneta powędrował ku górze.
------
Cześć, witajcie! Rozdział pierwszy za nami. Co prawda liczyłam na trochę większą liczbę odwiedzających, ale po tak nudnym prologu uznaję, iż moje myśli i oczekiwania były zbyt głupie. Mam nadzieję, że rozdział spodobał wam się choć trochę. Zakładkę z bohaterami uzupełniłam więc jeśli jesteście ciekawi jak wygląda Anna oraz James możecie śmiało tam zajrzeć.
Właściwie nie lubię tego robić, ale...
Jeśli pod tym postem będzie co najmniej 6 komentarzy, dodam kolejny rozdział.
Musicie mnie zrozumieć, chyba każdy chce mieć jakąś liczbę czytelników.
Ah! Jeśli sami coś piszecie, to zostawiajcie linki w komentarzu wraz z opinią bądź w zakładce "spam".
Do następnego!
Cześć, witajcie! Rozdział pierwszy za nami. Co prawda liczyłam na trochę większą liczbę odwiedzających, ale po tak nudnym prologu uznaję, iż moje myśli i oczekiwania były zbyt głupie. Mam nadzieję, że rozdział spodobał wam się choć trochę. Zakładkę z bohaterami uzupełniłam więc jeśli jesteście ciekawi jak wygląda Anna oraz James możecie śmiało tam zajrzeć.
Właściwie nie lubię tego robić, ale...
Jeśli pod tym postem będzie co najmniej 6 komentarzy, dodam kolejny rozdział.
Musicie mnie zrozumieć, chyba każdy chce mieć jakąś liczbę czytelników.
Ah! Jeśli sami coś piszecie, to zostawiajcie linki w komentarzu wraz z opinią bądź w zakładce "spam".
Do następnego!
6 komentarzy = następny rozdział
jest to konieczne, gdyż nie pisze tego dla siebie, a dla was więc komentujcie, proszę!
jest to konieczne, gdyż nie pisze tego dla siebie, a dla was więc komentujcie, proszę!
Trafiłam tu przypadkiem i nie żałuję. Ciekawie piszesz. Szybko spodobało mi się twoje opowiadanie. Bardzo oryginalna, interesująca fabuła. :)
OdpowiedzUsuńSkomentowałaś u mnie, więc ja komentuję u Ciebie. ;-) Cóż, muszę przyznać, że od razu polubiłam Twój styl pisania. Lekki i przyjemny, czyli taki, jaki lubię najbardziej.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o fabułę to przyznam, że mało mnie zainteresowała, jednak po przeczytaniu rozdziału zmieniłam zdanie, ponieważ widzę , że z niczym się nie spieszysz i akcja rozwija się wolno.
Mam nadzieję, że w przyszłych rozdziałach tej akcji będzie więcej. Bardzo szybko pochłonęłam ten rozdział i postanowiłam zostać na dłużej, i zobaczyć co będzie dalej.
Może ten mężczyzna okaże się jakimś gwałcicielem czy coś? ;-)
No nic, czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam i życzę dużo weny. ^^
[selvine.blogspot.com]
Nieźle się zaczyna. Rozdział ciekawy i można powiedzieć, że idealnej długości... Choć ogółem patrząc ile byś nie napisała i tak będzie mało. ;) Jak wyżej: lekki i przyjemny styl. Czekam na więcej...
OdpowiedzUsuńPowiem tyle czekam na wiecej i nie chce sie zawieść ;)) bardzo fajnie sie zapowiada,nie ukrywam ze mi sie spodobało.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Chętnie poczytam co dalej. Tym bardziej, że na blogu zatrzymuje Ian na nagłówku ;) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny. Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział, a tutaj już nieznajomy i przystojny mężczyzna? No ciekawie się zaczyna robić. Scena rodem z jakiegoś horroru, domek, noc i obcy facet. Ale trzeba przyznać, że wydał się całkiem sympatyczny, chociaż nie poznaliśmy jego imienia. Na miejscu dziewczyny nie wiem, czy zaprosiłabym go do środka - zachowała się trochę lekkomyślnie, no bo spójrzmy prawdzie w oczy - facet może wyglądać na porządnego i tak dalej, ale przecież może okazać się wcieleniem zła. Z obcymi powinno się obchodzić ostrożnie, tak dla zasady. No ale mam nadzieję, że dziewczynie nic się nie stanie. Czekam na rozdział drugi, dużo weny kochana! Pozdrawiam x
OdpowiedzUsuńŚwietny początek. Genialnie się zapowiada i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńCudowny początek <3 kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi Twoja historia aczkolwiek dziewczyna nie postępuje zbyt hmm odpowiedzialnie.
OdpowiedzUsuńDopiero się zaczyna, ale już mi się podoba! Zerknęłam do zakładki "fabuła" i od razu mnie zaciekawiło. Intrygujące... Ze z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ruciak.